1. Popaść w długi jest łatwo.
Mając 19 lat odkryłam karty kredytowe. Początkowo miałam „mały” limit- £1500 wydałam, spłaciłam i było super. Ale po kilku miesiącach idealnego zachowania konsumenckiego. podnieśli mi limit i tak działo się co kilka miesięcy. Gdy miałam 22 lata mój limit wzrósł do £5000. Wtedy wydawało się, że są to darmowe pieniądze i bez osoby, która wybiłaby mi głupie pomysły z głowy (jak kolejna para butów, kolejne wakacje all inclusive czy imprezowanie z każdym znajomym innego dnia), oczywiście wydałam większość.
Jak się okazało pod koniec miesiąca, nie miałam takiej sumy aby to spłacić. Doliczyli mi odsetki. W kolejnym miesiącu ponownie wydawałam jak szalona i stwierdziłam, że odsetki nie są jednak takie straszne. Ponownie spłaciłam tylko część długu. Minęło kilka kolejnych miesięcy i ponownie podnieśli mi limit na karcie, a wtedy karta okazała się już niezbędna do życia. Wydałam cały limit ale nadal potrzebowałam pieniędzy, tak więc musiałam wziąć kolejną kartę i następną pożyczkę. Oczywiście nigdzie nie było problemu, by ją otrzymać. Miałam rachunki, chciałam mieć ładne rzeczy i były to łatwe do zdobycia pieniądze.
2. Winnego tej sytuacji nie trzeba daleko szukać…
Popadnięcie w długi to była moja wina. Cały ten czas patrząc w przeszłość, czy nawet teraz czytając to, co przed chwilą napisałam, to tak, jakbym słyszała siebie z tamtych lat „to wina banku, że dają mi tą kasę”. Nie była. To była tylko i wyłącznie moja wina. Wydałam pieniądze, których nie miałam. Żyłam chwilą, często ponad stan i nie planowałam wydatków. Powodem, dla którego miałam długi był fakt, że podjęłam bezsensowne finansowe decyzje i żyłam życiem, które chciałam mieć, a nie życiem, na które było mnie stać.
3. Ukrywanie się nie sprawi, że długi znikną.
Gdy masz długi i ciężko Ci je spłacać, listy zaczynają przychodzić, a telefon nie przestaje dzwonić. Jeśli nie odbierzesz,to zostawią wiadomość na skrzynce, a często zadzwonią na domowy i będą dzwonić co kilka godzin. Gdy zmienisz adres zamieszkania znajdą Cię i znowu zaczną wysyłać listy (pamiętaj długi są na Ciebie, nie na adres). Unikając ich, wezmą Cię do sądu i dostaniesz CCJ (County Court Judgement). Chowanie głowy w piasek się nie opłaca. Z długami trzeba się rozprawić. Chowanie i unikanie spłaty wiąże się z dodatkowymi opłatami i oprocentowaniem sprawiając, że cała sytuacja zajmuje więcej czasu, by ją wyprostować
4. Dług Cię pożera
Doprowadziłam się do takiego stanu, że jedyne o czym myślałam to długi. Którą kartę mogłabym użyć, aby kupić jedzenie w tym miesiącu? Skąd wziąć chwilówkę, żeby spłacić chwilówkę z zeszłego miesiąca? Ogólnie znalazłam się w „czarnej d***e”.
Budziłam się myśląc, że stukanie do drzwi to na pewno komornik, a był to np. listonosz. Bałam się, że osoba czekająca w aucie zaparkowanym po drugiej stronie ulicy czeka, aż wyjdę z domu itd. W dzień wypłaty bałam się, że zostanie ona przejęta przez bank czy komornika, pozostawiając mnie bez grosza na rent, rachunki, jedzenie…
Gdy zaczęłam kontrolować swoje długi nadal o tym myślałam, ale nie musiałam już się martwić. Myślałam raczej o tym, jak wyjście do kina czy restauracji „odbierało” mi te kilka £, które mogłabym przeznaczyć na zakupy spożywcze czy spłacenie większej części długu. Moje zmartwienia przekształciły się w obsesję, gdzie chciałam się pozbyć długów jak najszybciej.
5. Powinnam poszukać pomocy wcześniej
Najbardziej irytuje mnie to, że trzymałam to w tajemnicy. Wstydziłam się powiedzieć nawet najbliższej rodzinie. Doprowadziłam się do takiego stanu i wiedziałam, że to moja wina. Tak więc nie mogłam na siebie/swoją głupotę patrzeć. Wydawało mi się, że opowiedzenie komuś o tym sprawi, że będą na mnie patrzeć z góry. Czy powinnam się tym przejmować? Nie! Może ktoś spojrzał na mnie z góry, ale kogo to obchodzi! Interesowało mnie jedynie jak sprawić aby moje życie wróciło do normy.
Nie mam czasu, aby zastanawiać się co ktoś o mnie pomyśli i szczerze mówiąc nie interesuje mnie co ktoś sobie o mnie myśli. Ta osoba ma prawo do swojego zdania, a ja (każdy człowiek!) mam prawo się z nim nie zgadzać i mieć je głęboko w nosie.
6. Każdy musi się poświęcać
Kilka lat temu powiedziałam „dość” i przygotowałam prosty plan wydatków. Dotychczas żyłam chwilą. Nigdy nie wiadomo co się stanie jutro, czy w ogóle się obudzę. Żyj póki możesz i jak najlepiej (z upływem lat uważam to podejście za idiotyczne).
Postanowiłam, że będę sprawdzać swój plan i codziennie się go trzymać. Trwało to może dwa tygodnie, nie zrozum mnie źle, chciałam wyjść z długów. Ale przyjechała siostra, a oni przecież nic nie wiedzieli o mojej sytuacji, tak więc trzeba się było „pokazać”. I mój plan poszedł w zapomnienie. Dopiero gdy powiedziałam mężowi o moim „planie wyjścia z długów” i po tym jak on się zgodził na cięcia i zmianę stylu życia, zaczęliśmy razem starać się i oszczędzać.
Rozmawianie o pieniądzach oraz dążenie do tego samego celu, aby wyjść z długów, sprawiło, że byliśmy na drodze do sukcesu. Skończyły sią bzdurne wakacje w Polsce co 3 miesiące, wypady do kina czy na piwo z kolegami. Przestaliśmy też kupować najnowsze kolekcje ciuchów, bo jeansy z wiosny nadal były dobre zimą (że ja też wcześniej na to nie wpadłam ;)). Do dziś jesteśmy razem. Razem dążymy do celu, choć ten się zmienił i teraz odkładamy na emeryturę i inwestujemy, a nie żeby kogoś spłacić.
7. Nawyki musiały się zmienić
Robiąc nadal to co do tej pory nie mogliśmy oczekiwać innych rezultatów. Musieliśmy się poświęcić, nie było mowy o kontynuowaniu życia w luksusie które oboje lubiliśmy. Podjęliśmy decyzję, że nie będziemy już wydawać kasy na prawo i lewo. Na początku wszystko zostało „odcięte”. Wszystko oprócz renty, rachunków i jedzenia uznaliśmy za luksus.
Po pewnym czasie gdy doszliśmy „do wprawy” z ograniczonym wydawaniem, przestaliśmy być aż tak drastyczni i pozwoliliśmy sobie na nową parę butów czy jakieś wyjście. Życie w luksusie, wakacje kilka razy w roku plus wypady do Polski było dla nas dotychczas „normalne”, ale od kiedy staraliśmy się zapanować nad długami, nie było nawet mowy, aby powrócić do „normalności” i zaczęliśmy się przyzwyczajać do nowej „normalności”. Co najlepsze zaczęliśmy lubić tą nową normalność. Po raz pierwszy zaczęliśmy żyć, bez „życia”. Nadal mieliśmy rzeczy, ale nie wydawaliśmy pieniędzy, o ile nie było to niezbędne. Nie wydawaliśmy już pieniędzy na zachcianki.
8. Potrzebowaliśmy planu B
Ograniczenie wydatków sprawiło, że mieliśmy więcej pieniędzy na spłacenie długów. Zablokowaliśmy wszystkie karty kredytowe (żeby nie kusiło), wszystkie overdraft w koncie także, więc nie mieliśmy opcji „pomocy”. Żyliśmy za to, co zarobiliśmy i na drobniakach w skarbonce.
Ale co by się stało, gdyby jedno z nas straciło pracę? Jak byśmy przeżyli bez gwarantowanego dochodu? Do tej pory polegliśmy na kartach kredytowych czy kredycie na koncie. Wiedzieliśmy, że musimy coś zmienić. Tak zaczęliśmy odkładać na „czarną godzinę”. Początkowo było to kilka pi czy £ które przelaliśmy z konta na koniec dnia. Ostatecznie te drobniaki zaczęły formować pokaźną sumę.
Zaczęliśmy czuć się pewniej z naszym budżetem i przelewać określoną sumę pieniędzy na konto oszczędnościowe, tak aby stworzyć poduszkę bezpieczeństwa.
Wydawaliśmy więcej na spłacanie długów niż wpłacaliśmy na poduszkę bezpieczeństwa, ale wiedzieliśmy że potrzebujemy poduszki bezpieczeństwa na wszelki wypadek, a spłacenie długów to był nasz priorytet.
9. Zarabianie dodatkowych pieniędzy stało się nawykiem!
Dotychczas wszystko co robiliśmy z pieniędzmi było spontaniczne. Płaciliśmy rachunki jak pamiętaliśmy, wydawaliśmy jak coś się spodobało – nic dziwnego, że wpadliśmy w wielkie G! Teraz wszystko związane z pieniędzmi miało swoje miejsce. Wiedzieliśmy kiedy pieniądze wpłyną na konto, mieliśmy ustawione automatyczne płatności, wiedzieliśmy gdzie wydajemy każde pi.
Nasz domowy budżet nie zmieniał się często, ani też drastycznie, ale regularnie. Wszystkie wydatki przechodziły przez system:
– Czy tego potrzebuje, czy tylko chcę?
– Czy mogę to gdzieś taniej kupić?
– Czy mogę dostać cashback, a może użyć kuponu?
– Czy mogę dostać to za darmo?
Wiedzieliśmy ile zarabialiśmy, ile wydawaliśmy. Płacenie rachunków było już nawykiem, a nie zachcianką, ale nadal nie byłam zadowolona. W dzień pracowałam w „normalnej” pracy, wieczorami zaczełam sprzedawać na Etsy . Pieniądze były powodem, dla którego oddychałam.Chciałam się pozbyć długów jak najszybciej i szukałam opcji co, gdzie, jak.
Przypadkiem natknęłam się na program o kuponach w USA i zaczęłam szukać podobnych opcji w UK.
Wiedziałam, że to pomoże w spłacie, bądź też w oszczędzaniu. Znalazłam całą masę kuponów które można było wydrukować i użyć w sklepie. Z upływem lat i rozwojem technologii kupony powoli zaczęły zastępować aplikacje jak Shopmium czy Checkout Smart. OMG dodatkowe £££ oszczędzone.
10. Spłacanie minimalnej kwoty to nie jest rozwiązanie
Co brzmi lepiej gdy nie masz kasy? Spłać £80 czy spłać £5? Oczywiście ta mała suma brzmi lepiej, ALE jeśli spłacasz jakąś kartę kredytową, to spłacanie miesięcznego minimum zajmie ci wieki i nigdy nie dojdziesz do £0. Co do mnie nie dochodziło przez kilka miesięcy to to, że spłacając miesięczne minimum, nawet nie spłacałam oprocentowania. Oczywiście byłam z siebie zadowolona, że w ogóle spłacam cokolwiek, ale gdy do mnie dotarło, że „to nic nie daje” i nadal mam spłacić tyle samo, to aż się we mnie zagotowało. Ostatecznie poprosiliśmy o zamrożenie odsetek (nie wszystkie firmy/banki się zgodzą, ale nic nie zaszkodzi zapytać). Dopiero teraz zaczeliśmy spłacać naprawdę szybko.
11. Nawet małe zwycięstwo cieszy!
Żyjąc w długach przez dłuższy okres czasu (nawet jak masz długi tylko chwilowo) spłacenie ich wydaje się niemożliwe.Przez długi okres czasu życie na kredyt, było jedyną opcją jaką znaliśmy.
Wydawanie pieniędzy, które nie były moje, stało się nawykiem, więc spłacenie tego i życie na poziomie wydawało się nieosiągalne. Gdy patrzyłam na nasze zsumowane długi, aż mnie ciarki przechodziły.
Po opłaceniu rachunków, to co zostało nie było wystarczające, aby ruszyć tą mega sumę. Za każdym razem gdy o tym pomyślałam czułam się przytłoczona i wydawało mi się, że nigdy tego nie spłace, że jest to niemożliwe. Dlatego podeszliśmy do tego inaczej!
Skoncentrowaliśmy się na jednym długu. Wszystkie inne spłacaliśmy tylko minimum, ale ten jeden najmniejszy był spłacany na maxa. Ile tylko mogliśmy, aż nagle SPŁACILIŚMY! Nawet nie masz pojęcia, jak wyśmienicie się wtedy czułam! Chciałam to zrobić jeszcze raz, jak naszybciej. Wybrałam kolejny mały dług i zaczęliśmy spłacać. Boom spłacony, nastepny i nastepny … aż doszliśmy do tego największego i wiecie co, ten też spłaciliśmy! Spłacenie tego najmniejszego długu dało nam kopa do działania. Czuliśmy, że możemy osiągnąć wszystko!
12. Spłacenie długu potrwa jakiś czas
Nie ważne jak bardzo chciałabym żeby to nie było prawdą, ile stron i książek przeczytałam o tym, jak szybko spłacić długi. Ile metod poznałam NIE MA OPCJI szybkiego spłacenia długów. W ciągu nocy możesz podbudować swoją chęć do walki o lepsze życie. Jedynie ciężka praca i determinacja sprawią, że z upływem czasu będziesz widzieć efekty.
13. Szukaj pozytywu w negatywnych rzeczach
Popadnięcie w długi prawie nas zrujnowało. Było powodem do kłótni, do wyrzeczeń. Co drugi dzień mieliśmy zupę na obiad. Sprawiło, że nie chciało mi się wstawać z łóżka. Ale tym samym był to powód przez który zaczęłam żyć! Dorosłam! Spędzałam czas z dziećmi bawiąc się z nimi, a nie kupując im kolejną mega drogą zabawkę. Jeśli miałabym zrobić to jeszcze raz – nie zrozum mnie źle, nie chciałabym być jeszcze raz w długach, ale nauczyło mnie to wiele i w pewnym stopniu jestem za to wdzięczna.
Dzięki temu stałam się elastyczna, sprawiło to, że przestałam oceniać ludzi, zaczęłam z nimi rozmawiać, negocjować, stałam się głodna sukcesu. Moją „misją” stała się pomoc innym, bo skoro ja mogłam, to Ty też możesz. Skoro mi się udało, Tobie też się uda. Skoro ja mam, Wy też możecie mieć! Wszyscy mamy tyle samo godzin w ciągu dnia, jedyne co nas różni to, to na co te godziny spędzamy.
14. Długi są chwilowe!
Wspaniałą wiadomością dla tych którzy mają długi czy problemy finansowe jest to, że jest światełko w tunelu. Długi są jak tunel. Jest ciemno i ciężko, ale nie trwa to wiecznie i po każdej zapłaconej racie, możemy nabrać więcej powietrza i unieść głowę wyżej.
15. Spłacenie długów JEST MOŻLIWE!
Długi nie są z nami wiecznie. Ostatecznie spłaciliśmy ostatnią ratę i aż podskoczyliśmy z radości. Po tym wszystkim zaczyna się nowe życie, gdzie wszystkie zarobione pieniądze są nasze. Możemy z nimi zrobić co tylko chcemy. Możemy nawet w nich pływać, zupełnie jak Sknerus McKwacz z bajki z lat „90.
Chciałabym, abyś skorzystała z darmowych materiałów dostępnych na moim blogu. Materiałów które pomogą Tobie zacząć tą trudną wyprawę. Uwierz mi jest warto! Im wcześniej zaczniesz tym szybciej dobijesz do celu.
Chciałabym poznać Twoją opinię i doświadczenia, jeśli nie masz nic przeciwko proszę zostaw komentarz pod artykułem, a jeżeli uważasz, że któryś z twoich znajomych mógłby coś zyskać po przeczytaniu tego artykułu proszę udostępnij ten wpis.
[…] Dla nas jest to jedna z najłatwiejszych rzeczy, które zrobiliśmy, aby wydostać nas z naszej trudnej sytuacji finansowej… i to szybko. Nie, nie musisz mieć dużo pieniędzy, aby to zrobić. My zaczęliśmy gdy […]